sobota, 21 marca 2015

Bardzo Was przepraszam.

Bardzo Was przepraszam,  ale muszę zawiesić bloga maksymalnie do końca miesiąca.
Jeżeli macie jakieś pytania piszcie na Facebook'u lub Ask'u, wszystkie linki macie w zakładce. 
Naprawdę bardzo Was przepraszam,  mam nadzieję,  że jak wrócę ( a na pewno wrócę ) to jeszcze będzie chciał to ktoś czytać.
Tak jak mówiłam możecie zadawać pytania na czacie stronki fb lub na asku.
Do napisania, kocham Was. ♡ °•°

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 11

Soundtrack:

Minęły dwa tygodnie od tego wszystkiego, Zayna widziałam raz, może dwa i to tylko na jakichś imprezach... chłopak umie się pocieszać...

Z resztą sama nie jestem lepsza, "nałożyłam" moją maskę i udaję, że wszystko jest w porządku. Zawsze tak robię po tym, jak w moim życiu stanie się coś nie tak. Od tego czasu chodzę na imprezy ze Scary, zaczęłam spotykać się z Andym , ale tylko jako przyjaciele oczywiście no i wrócił mój największy problem, czyli samookaleczanie Zayn zniszczył moje dotychczasowe życie, nie zostało mi dosłownie nic.

Siedzę na ganku i czekam na mojego ukochanego braciszka Nicolasa... kocham go i w ogóle ale to diabeł w ciele aniołka dosłownie... Nick i ja nie jesteśmy do siebie w ogóle podobni, nasze rysy twarzy diametralnie się od siebie różnią, on ma gęste włosy a ja wprost przeciwnie, on ma proste włosy, ja kręcone, on jest wysportowany a ja nie za bardzo. Nie jestem otyła, jestem raczej szczupła ale nie wysportowana. Mój braciszek jest ode mnie o dwa lata młodszy, ale dużo wyższy i jak wspominałam to CZYSTE WCIELENIE DIABŁA. Ile ja mam po tym małpiszonie blizn... cały czas o coś się tłuczemy jak nie o pilota to o kanapki, jak nie o kanapki to o to kto pierwszy idzie do kibla, jak nie o kibel to o szczotkę, suszarkę, o mysie naczyń i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność , ale właśnie mój braciszek wyszedł z samochodu razem z tatą... żegnajcie spokojne wakacje, w zasadzie już Zayn jest spieprzył , no ale obecność mojego brata, codzienne bitwy z nim itd. są dużo gorsze od Malika... chyba...

- Cześć Vansiku- Boże... dlaczego on tak dalej na mnie mówi... panie Boże daj mi spokój, bo jak dasz siłę to go chyba tu ubiję!

- Hej małpiszonie. - odgryzłam się mu i lekko przytuliłam.

Pobiegłam do mojego taty i uwiesiłam się na jego szyi. On chyba jedyny mnie w tej rodzinie rozumiał. Bardzo go kocham po mimo tego, że czasami potrafi być naprawdę upierdliwy.

- Cześć tato.- mój głos został stłumiony przez jego szyję, w którą się wtuliłam, ale powiedziałam wystarczająco głośno, aby to usłyszał.

- Cześć córeczko.- powiedział całując mnie w głowę. - Vanessa, zaraz mnie udusisz, więc jeśli chcesz mieć ojca to lepiej puść. - powiedział śmiejąc się, od razu go puściłam i trochę odsunęłam.

- Przepraszam, cioci nie ma, bo pojechała ze swoim chłopa...- nie dane było mi dokończyć, bo przerwał mi mój tata.

- Wiem, wiem i dlatego tu jestem, żeby pilnować moich smerfów , bo inaczej byście się tu pozabijali sami.- znowu zaczął się śmiać , a ja dołączyłam do niego.

Nick przyszedł i zabrał swoje walizki i poszliśmy całą trójką do domu. Tata pojechał na zakupy, bo uznał że nie ma nic do jedzenia i zostawił mnie samą z tym patałachem... umrę tu... ja ja w ogóle z nim wytrzymuję na co dzień?

- Van, oddaj mi tego cholernego pilota.- powiedział groźnie.

- Po moim trupie, palancie. - powiedziałam wkurzona... coś tak czuję , że zaraz będzie tu niezła bitwa.

- Da się zrobić.- stwierdził z zadziornym uśmiechem, wziął poduszkę i zaczął mnie nią tłuc , co po chwili zrobiłam i ja.

- Zostaw mnie w spokoju idioto! - krzyknęłam na brata.

- To oddaj mi pilota, chcę oglądać mecz!

- W dupie mam twój zasrany mecz! - krzyknęłam i rzuciłam się z poduszką na chłopaka.

- Uspokoić się bachory! - krzyknął mój tata, zabierając nam poduszki i patrząc na nas tym zdenerwowanym wzrokiem, a my nagle siedzieliśmy jak potulne baranki gapiąc się na siebie nienawistnie z założonymi na pierś ramionami. - Nie można was na 30 minut samych zostawić, bo zaraz się tłuczecie.- kontynuował już spokojniej.

- To ona zaczęła.- powiedział naburmuszony, a mnie normalnie krew zalała.

- Ja?! A kto się na mnie z poduszką rzucił co?! - krzyknęłam na niego , po czym on zrobił to samo i zaczął się wielki harmider.

- Zamknąć się dzieciaki!- znowu krzyknął.- Van do kuchni robić kolacje, a ty siadaj tu i oglądamy mecz. - CO PROSZE?!

- Co?! No chyba wam się coś w głowach poprzewracało! Nie robię żadnej kolacji, sami sobie róbcie szympansy.

- Taty nie posłuchasz?- zapytał starszy mężczyzna zwany moim ojcem...

Kiedy chciałam odpowiedzieć do domu wbiegł zmachany Niall najprawdopodobniej zmęczył się tak biegnąc do mnie. Czego on chciał? W sumie ja i on nie znamy się za dobrze, no ale znajomymi jesteśmy.

- Niall? - zapytałam zaskoczona. - co ty tu robisz? - zapytałam.

- Kto to?- zapytał mój ojciec.

- Przepraszam zapomniałem się przedstawić, Niall Horan, znajomy Vanessy.- przedstawił się wyciągając dłoń w jego stronę.

- Kevin McCartney, tata Vanessy.- odpowiedział ściskając rękę blondyna.

- Vanessa- powiedział zwracając się do mnie.

- Tak?- zapytałam.

- Zayn...- powiedział urywając.

O co chodzi? Coś mu się stało? W ogóle po co przychodzi tu do mnie i zaczyna mi o nim gadać, przecież wie co się stało.

- Nie chcę o nim rozmawiać. - powiedziałam stanowczo.

- Van to naprawdę ważne!- podniósł głos, a ja odruchowo się wzdrygnęłam.

- Coś się stało?- powiedziałam wzdychając.

- Tak. Źle z nim.- odpowiedział.

- Co się do cholery stało?

- Musisz ze mną jechać.- odpowiedział smutny.- tylko ty mu możesz pomóc, nawet mnie już nie słucha.

- Przepraszam jeśli można, ale kim jest Zayn i czemu musisz z nim jechać? - wtrącił mój ojciec.

- Tato... Zayn to mój... ehh, nawet nie znajomy... zresztą powiem ci jak wrócę. Mogę mu pomóc tato? Nic mi nie będzie, Zayn mnie nie skrzywdzi obiecuję. - w zasadzie po co ja mu to mówię i tak i tak go nie zna...

- Dobrze, ale uważaj na siebie i wracaj szybko. - pocałował mnie w czoło, a ja zaraz po tym pobiegłam po bluzę i zaraz potem znajdowałam się w samochodzie niebieskookiego.

- Co z nim? - zapytałam przerywając ciszę.

- Źle... bardzo źle. Jest bardzo pijany... chleje odkąd go zostawiłaś, a na dodatek podobno spotkał Alice, tą sukę. - odpowiedział zmartwiony blondyn.

- I niby jak ja mam mu pomóc? - spytałam.

- Nie wiem Van, on gadał coś o tobie, więc postanowiłem po ciebie pojechać.

- Nie wiem czy dam radę.- westchnęłam.

- Chociaż spróbuj okej?

- Spróbuję.

Po jakichś 15 minutach staliśmy pod jakimś domem. Niall otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Od razu dopadł mnie ostry smród alkoholu i papierosów, który strasznie piekł moje nozdrza. Całe pomieszczenie było zdemolowane, jakby przeszło przez nie tornado, ale to nie żadne tornado tylko Zayn pieprzony Malik.

- Gdzie on jest? - zapytałam blondyna idącego tuż obok mnie.

- Pewnie śpi albo pije na górze.- odpowiedział i zaprowadził mnie do sypialni.

Na łóżku leżał Zayn, jego policzki pokrywał dłuższy niż miał w zwyczaju zarost, miał na sobie dresy i białą, poplamioną bluzkę. W pokoju widać było unoszący się dym papierosowy i czuć było jeszcze wyraźniej zapach wódki i innych tego typu trunków.

- Zostawię was samych. - szepnął mi na ucho chłopak i wyszedł z pokoju.

Jak miałam z nim do cholery gadać skoro on spał? Nie chcę go budzić szczególnie jeśli może być pod wpływem. Po pokoju walają się chyba setki butelek po piwie i innych trunkach takich jak szkocka itd. Otworzyłam okno, bo długo tu nie usiedzę wdychając ten zapach, zebrałam wszystkie puszki i butelki z pokoju i wyrzuciłam je do kosza na śmieci. Kiedy wróciłam usiadłam obok Zayna i nie wiem dlaczego ale zachciało mi się płakać. Był taki biedny, nawet jak spał było widać , że jest smutny, gdzie podział się ten chłopak sprzed dwóch tygodni? Kilka kosmyków włosów opadło mu na twarz i nie wiem co mnie naszło ale odgarnęłam mu je do góry i pogładził go lekko po zakrytym przez zarost policzku. Brunet nadal spał... kurde może mu  coś się stało? Mulat zaczął lekko otwierać oczy ,a mnie nagle ogarnął strach i nie wiedziałam co zrobić.

- Vanessa? Co ty tu robisz?- powiedział zszokowany szybko siadając.

Jego oczy nie były jak kiedyś, straciły ten blask i iskierki, były po prostu brązowe, właściwie kawowe. Język uwiązł mi w gardle i nie potrafiłam nic zrobić, moje ciało zesztywniało i nie mogłam wykonać ani jednego ruchu.

- Po co tu przyszłaś? Pośmiać się? Proszę bardzo... gorzej czuć się nie mogę.- powiedział , a mnie aż serce zakuło, jak mógł tak o mnie myśleć.

- N-nie przy-yszłam t-tu p-po to.- zaczęłam się jąkać... cholera Van nie jąkaj się.

- Więc po co?

- N-nie w-wiem. T-to N-niall.

- No jasne...

- Z-zayn, c-co się stało?- zapytałam.

- Od kiedy się jąkasz? - zapytał, a moje policzki przybrały pewnie odcień buraka.

- Co się stało?- ponowiłam swoje pytanie.

- Jeszcze się pytasz? Zostawiłaś mnie, a potem jeszcze ta suka... po co tu przyszłaś?

Czuję się teraz źle , to ja po części doprowadziłam go do tego stanu... wygląda tak bardzo źle, jakby nic ostatnio nie jadł tylko pił...prawie się popłakałam ale zdążyłam wstrzymać ocean łez, tak bardzo za nim tęskniłam... teraz mam ochotę po prostu go przytulić i powiedzieć mu, że go kocham i nigdy nie zostawię.

- Przyszłam ci pomóc. - powiedziałam nieśmiało.

Brunet zaśmiał się po czym powiedział.

- Ty? Pomóc mi? - jeszcze głośniej się zaśmiał. - Jesteś naprawdę żałosna Van, myślałaś, że ja na serio cie kocham?- roześmiał się jeszcze głośniej a ja poczułam wzbierające się łzy w moich oczach. Co on mówi? Nie, to nie prawda, nie mógł mi tego zrobić... on po prostu nie mógł...

- A-ale...- nie wiedziałam co powiedzieć.

- Jesteś żałosna, myślisz że mógłbym cie pokochać? Ja nie kocham nikogo... a szczególnie nie ciebie. Byłaś tylko i wyłącznie jedną z moich zabawek... byłaś taka ślepa? Myślałem, że jesteś mądrzejsza... moim celem było tylko i wyłącznie zdobyć twoje majtki. Jesteś naprawdę śmieszna Vanesso, ty nawet nie jesteś w moim typie.

Jak on mógł... moich odczuć po prostu nie da się opisać, jak on może mówić mi coś takiego? Ja... ja naprawdę myślałam, że ja... ja i on... to... to naprawdę...on ma rację...

- Masz rację, jestem żałosna, ale wiesz dlaczego? Bo pomimo tego wszystkiego nadal tutaj jestem! A Ty masz czelność mówić mi takie rzeczy! I wiesz co? To ty tu jesteś żałosny i naprawdę powinieneś się leczyć! Jesteś pieprzonym dupkiem! Jesteś pieprzonym, aroganckim dupkiem! Jebanym rozpuszczonym nastolatkiem! Powinieneś iść się leczyć! Kłamiesz mi prosto w oczy, na początku mówisz, że twój stan jest przeze mnie i nagle zmieniasz zdanie i mówisz mi , że jednak nie? Pieprz się Malik. Możesz być w stu procentach pewien , że już nigdy w życiu mnie nie zobaczysz! Nie chcę cie znać! Przyszłam tu, bo się martwiłam, a ty do cholery mówisz mi takie gówna! Wiesz ile ja przecierpiałam podczas kiedy ty zapijałeś swoje wszystkie żale tym gównem, wiesz?! Nie wiesz i w tym momencie zabierasz mi resztki mojego zdrowego rozsądku! Po prostu niszczysz moją i tak i tak już zepsutą psychikę do reszty! - powiedziałam podciągając rękaw mojej bluzy tym samym pokazując moje świeże blizny na nadgarstku i całej długości ręki.

Przestraszyłam się kiedy chłopak gwałtownie wstał i podszedł do mnie, więc momentalnie zaczęłam się wycofywać oczywiście trafiając na ścianę... liczyłam na drzwi, cholera. Brunet podszedł do mnie i gwałtownie pocałował, całował mnie namiętnie z pożądaniem ale też robił to delikatnie i spokojnie pocierając mój policzek kciukiem, a drugą dłonią przyciągał mnie jeszcze bliżej do swojego ciała. Przez chwilę próbowałam go odepchnąć, waliłam go pięściami po klatce piersiowej i pchałam z całych sił, ale on nawet nie drgnął. Zrezygnowana oddałam pocałunek, nie oszukujmy się, czekałam na to od dwóch tygodni. Jego oddech pachniał jakąś wódką ale nie przeszkadzało mi to w ogóle, on sam pachniał papierosami i jakimś trunkiem, swoje ręce ułożyłam na jego ramionach wplatając palce w jego kruczo-czarne włosy lekko za nie pociągając. Chłopak odsunął się na moment i spojrzał znowu w moje oczy, a ja dostrzegłam w nich na nowo te same iskierki i blask, te oczy u niego kochałam, ten piękny karmelowo - kawowy odcień.

- Przepraszam, byłem wkurzony... nie mówiłem prawdy.- powiedział smutny.

- Wiem, wiem Zayn.- westchnęłam i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunek.





Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć.
No i macie, serduszko Malikowi nie pękło. ^^
Ale zawsze może, c'nie? :D
Komentujcie, wbijajcie na aska, link macie w zakładce "Stronki Fanfiction", no i gdybyście mogli i polecajcie i wbijajcie na Wattpada. :)
3kom. - nowy rozdział.
Do następnego napisania. :)
Aha i możecie podać twittera w komentarzach, to będę informowała Was o rozdziałach.Chyba stworze jutro taką zakładkę... albo nie , zrobię ją teraz, więc wpisujcie się na listę.
Wasza Ronnie. :3

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 10




- Cześć mała.- powiedział radośnie brunet próbując mnie objąć, jednak zręcznie go wyminęłam.

To wszystko nie mieści mi się w głowie. Zayn i jakiś gang? Jak on mógł mi o tym nie powiedzieć!

- Van, coś się stało? Strasznie pobladłaś.- powiedział łapiąc mnie za ramiona i przytulając do siebie, ale go odepchnęłam, nie miałam ochoty w ogóle na niego patrzeć. 

Nie wiem jak mogłam być aż tak głupia i nie zauważyć tego. Nawet ciocia mnie przed nim ostrzegała, bo chciała dla mnie dobrze, a ja się z nią pokłóciłam... przez niego.

- Musimy porozmawiać.- powiedziałam ze śmiertelnie poważną miną.
- O czym?- "jeszcze pytasz idioto?!"- pomyślałam, ale zatrzymałam to dla siebie.
- Spotkałam Andyego w centrum.- zaczęłam spokojnie.

Nie chciałam się z nim kłócić i chciałam wierzyć, że jednak to co mówił Andy było głupim żartem albo kłamstwem. Bardzo przywiązałam się do Mulata przez ten niecały krótki miesiąc... można powiedzieć, że go pokochałam. Tak, definitywnie go kocham, kocham tego popieprzonego dupka, który cały czas mnie okłamuje i Bóg jeden wie co jeszcze robi za moimi plecami.

- To świetnie, o czym rozmawialiście? Chciałbym się z nim spotkać i pogadać na spokojnie.- powiedział z uśmiechem.

On chyba naprawdę nie czai o co tu chodzi, albo jest głupi, albo po prostu jest dobrym aktorem. Skierowałam się w stronę pokoju bruneta, a on powlókł się za mną i usiadł na skraju łóżka, poklepując miejsce obok siebie, jednak szybko odmówiłam i ponownie zaczęłam mówić.

- Powiedział mi o pewnej sprawie i nie wiem, czy to prawda, więc wolę zapytać o to ciebie.- powiedziałam stając na przeciwko niego w bezpiecznej odległości.

- O czym mianowicie?- zapytał i już chyba wiedział o co mi chodzi, ponieważ nagle spoważniał i wstał z łóżka podchodząc do mnie bliżej.

- Nie będę owijała w bawełnę, więc powiem prosto z mostu.- westchnęłam głośno.

Naprawdę nie chciałam się z nim kłócić ani nic w tym stylu. Było tak wspaniale, nawet przez chwilę myślałam, że on naprawdę jest inny a nie taki, jaki mówią o nim ludzie. Podziwiam go za to, że potrafi to tak po prostu olać i się o to nie martwić, ja bym tak nie mogła i pewnie już dawno skończyła bym w szpitalu psychiatrycznym lub na cmentarzu.

- Ziemia do Van, mów o co chodzi.- chłopak pomachał mi dłonią przed oczami.

- Andy... on...- westchnęłam powstrzymując łzy. - on powiedział, że poznaliście się w jakimś gangu... i... i...- rozpłakałam się, nie mogłam już wytrzymać.

Zayn miał minę, jakby właśnie zobaczył ducha, albo jakby wyrosła mi druga głowa.

- Van...- zaczął próbując mnie przytulić, ale okazałam się szybsza, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i lekko od siebie odepchnęłam.

- Nie dotykaj mnie...- powiedziałam stanowczo.

- Vanessa, to było kiedyś!- podniósł głos, na co wzdrygnęłam się gwałtownie.

- A ja głupia myślałam, że mogę ci ufać, a tym czasem spotykałam się z jakimś pieprzonym kryminalistą i pewnie jakimś narkomanem! - teraz to ja krzyknęłam. Nie mogąc opanować swoich emocji wymierzyłam mu mocny ( przynajmniej tak mi się wydaję, bo aż mnie ręka zabolała ) cios w policzek. - Jak mogłeś mnie tak oszukać i w dodatku wykorzystać ty dupku! - znowu zaczęłam krzyczeć.

- Nigdy cie nie wykorzystałem.- powiedział prawie szepcząc.

- Ah tak?! A granie na moich nerwach i uczuciach plus uprawianie seksu nie było wykorzystaniem?!

No chyba nie wytrzymam! Mam ochotę go po prostu zabić, po tym wszystkim ma jeszcze czelność kłamać mi prosto w oczy!

- Nie robiłem tego w takich intencjach. Ja naprawdę cię kocham Vanesso.- powiedział, a w jego oczach dostrzegłam... łzy? 

Nie , to nie możliwe... niby czemu miałoby mu chcieć się płakać?

- Nie pieprz głupot Malik. Miałam być jedną z tych twoich dziwek, ale wiesz co? Tu cie zaskoczę. Nie mam zamiaru się z tobą dłużej zabawiać, po prostu zostaw mnie w spokoju. Mam ciebie dość... pomyśleć, że ja naprawdę cię pokochałam... żałuję tylko jednej rzeczy.- Zayn nawet na mnie nie patrzał, wzrok miał utkwiony w podłodze dopóki się nie odezwał. Wtedy spojrzał mi w oczy co chwilę odwracając wzrok i zapytał.

- Jakiej?

- Tego, że oddałam ci coś, co nie miało należeć do ciebie nigdy... żałuję, że pozwoliłam sobie na to wszystko wczoraj w nocy.- powiedziałam lekko zawiedziona.

- Nie żałujesz poznania mnie?- zapytał z jakąś dziwną... nadzieją (?) w głosie.

I tu leży cały problem. Pomyślałam chwilę, po czym spojrzałam mu głęboko w oczy nadal płacząc i po kilku minutach odezwałam się.

- Poznanie ciebie, było najlepszym a zarazem najgorszym co mnie w życiu spotkało. Pokazałeś mi czym jest prawdziwa miłość, może bardziej udawana z twojej strony, ale ja kochałam cię naprawdę, udowodniłeś, że mogę być sobą i nie zwracać uwagi na to co pomyślą sobie o mnie inni. Szkoda tylko, że tak to się skończyło, i że kolejny raz zakochałam się jak głupia nastolatka i teraz mam złamane serce, ale trudno. Czas przyzwyczai do bólu... muszę teraz cierpieć za swoją naiwność.

- Vanessa, ja cie naprawdę kocham i już dawno z tym wszystkim skończyłem. - mówił ze łzami w oczach, nie wiem dlaczego, ale cały czas miałam jakieś dziwne przeczucie, że on po prostu kłamie.

- Nie wierzę ci już Zayn. - odpowiedziałam ocierając łzy.

Zszokowana stałam jak kołek kiedy brunet upadł przede mną na kolana i złapał za ręce.

- Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? Zrobię wszystko Van, tylko po prostu mi uwierz. Wiem jestem pieprzonym dupkiem, powinienem ci powiedzieć, ale ja już dawno z tym skończyłem i kocham Cie z całego mojego serca. Kocham cię tak mocno jak tylko umiem i tak jak nigdy nikogo, rozumiesz? Zrobię dla ciebie wszystko...- Mulat zaczął płakać, a ja nie wiedziałam kompletnie co zrobić.

Czy on mówił prawdę? Nie jestem tego pewna, może on tylko chcę się dalej bawić ze mną w te swoje durne gierki? 

- Chcesz, żebym była szczęśliwa? - zapytałam chłopaka.

- Oczywiście. - odpowiedział cały czas płacząc.

- To zostaw mnie w świętym spokoju.- odpowiedziałam tym razem już zdenerwowana, wyszarpałam się z jego uścisku i wybiegłam w stronę domu Scarlett.

***

Spędziłam w domu Scarlett chyba dwa dni. Dziewczyna bardzo mi pomagała i pocieszała mówiąc, że to dupek i że nie jest warty moich łez jednak ja nadal go kocham. Przebywanie bez niego jest okropne, to tak jakby z jego odejściem, ktoś wyrwał mi serce i pokroił je na 1000 małych kawałeczków. Całe dnie spędzałam na płakaniu, oglądaniu telewizji i spaniu. Blondynka towarzyszyła mi w każdej najmniejszej czynności, tak jakby bała się, że zrobię sobie krzywdę. W sumie to tylko ona wiedziała o tym, że spędziłam dwa miesiące na terapii w szpitalu psychiatrycznym po próbie samobójczej i tylko ona wiedziała o tym, że się samookaleczam. Trzeciego dnia postanowiłam, że troszeczkę się ogarnę i szczerze się wystraszyłam spoglądając w lustro. Wyglądałam jak wrak człowieka, skórę miałam bladą jak ściana, sine , podkrążone i opuchnięte od płaczu oczy, workowate ubrania, które zwisały na moim wychudłym ciele. Wyglądałam naprawdę jak jakaś zmora z najgorszych koszmarów. Tracąc zapał do czegokolwiek poprzez mój wygląd, wróciłam do łóżka zasypiając.





Mam nadzieję, że się podobało. Rozdział trochę smutny, bo wydarzyła się naprawdę poważna kłótnia pomiędzy Zaynem a Vanessą.
Komentujcie itd. :)
Dziękuję za tyle wyświetleń! Aż się popłakałam z radości, jak zobaczyłam ile jest już wyświetleń. C:
3 komentarze - następny rozdział
#Ronnie

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 9

Rano obudził mnie mój nieznośny telefon. Kiedy próbowałam się podnieść i sięgnąć po urządzenia poczułam mocny uścisk na biodrze. Dopiero po chwili zorientowałam się o co chodzi i zdarzenia z poprzedniej nocy zalały cały mój umysł. Boże święty... co ja narobiłam?! Ciocia mnie zabije jak się dowie.
- Zayn, puść mnie.- powiedziałam do śpiącego chłopaka próbując w tym samym czasie wydobyć się z uścisku bruneta.
- Co?- mruknął zaspanym głosem.
- Puść mnie.- powtórzyłam lekko zirytowana.
- Wyłącz ten głupi telefon...- ponownie mruknął i nałożył sobie na głowę poduszkę tym samym uwalniając mnie ze swojego uścisku.
- Cholera.- powiedziałam pod nosem sprawdzając kto dzwoni. To była moja ciocia... ona mnie udusi... nie, w zasadzie to najpierw poodcina wszystkie kończyny, udusi, a potem gdzieś zakopie.
- Co się stało?- zapytał Mulat.
- To moja ciocia, nie wróciłam na noc do domu.
- To nie odbieraj.- powiedział wzruszając ramionami jak gdyby nigdy nic.
- Muszę.
- Nie musisz.
- Ale Zayn... ona mnie zabije.
Chłopak westchnął, zabrał mi telefon z rąk, po czym go odebrał... on chyba zwariował.
- Dzień dobry proszę pani. Vanessa jest bezpieczna i po południu będzie w domu.- powiedział do mojej cioci i od razu się rozłączył. On chyba do cholery jasnej oszalał! Przecież ona mnie naprawdę zabije!
- Zayn, co ty narobiłeś idioto! Ona mnie zamknie w domu do końca wakacji, a ciebie zamorduje!- krzyknęłam na bruneta.
- Uspokój się, nic ci nie zrobi, nie przesadzaj.
- To ty jej chyba na prawdę nie znasz!
Co on sobie myślał! Przecież to jest kompletny idiota! Jak ja teraz wrócę do niej, co jak ona powie mojej matce... albo ojcu? To będzie jakaś katastrofa!
- Spokojnie. Chodź do mnie.- brązowooki poklepał miejsce obok siebie, a ja postanowiłam skorzystać z propozycji i położyłam się obok niego wtulając w jego klatkę piersiową.
Leżeliśmy tak chyba z godzinę rozmawiając o naszych znajomych. Zayn opowiedział mi jak ich poznał i dowiedziałam się, że pochodzi on z Bradford , ma 2 młodsze siostry Waliyhe i Safaaę, oraz starszą Doniyę, jego mama ich wszystkich wychowała sama, bo ojciec najprawdopodobniej stchórzył i ich zostawił, i że jest Muzułmaninem.
Ja opowiedziałam mu co nie co o swojej rodzinie, młodszej siostrze Julii, która strasznie mnie denerwuje, ale i tak i tak ją kocham, mówiłam mu także o szkole i znajomych z Nowego Jorku.
- Co będzie jak zadzwoni do mojej mamy?- zapytałam go opierając głowę na jego torsie, a on w tym czasie bawił się kosmykami moich włosów.
- Wtedy zabiorę cie stąd i pojedziemy na Hawaje.
Zaśmiałam się głośno na wypowiedź bruneta. Od rana był w świetnym humorze, więc cały czas starałam się tego nie zepsuć. Cały czas się śmieliśmy, przytulaliśmy i gadaliśmy o naprawdę nie istotnych rzeczach jak na przykład to, jak opowiadał mi o tym, że Andy schlał się na jednych z domówek i podrywał wszystkie laski i praktycznie od każdej dostał niezły cios w twarz.
- Muszę się zbierać, bo ciotka dostanie furii i jej ogromna żyła na czole w końcu pęknie.- znowu zaczęliśmy się śmiać,a po chwili wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Ciepła woda tylko trochę pomogła mi się rozluźnić, byłam cała obolała i zmęczona, po prysznicu ubrałam się we wczorajsze ubrania i poszłam w kierunku pokoju chłopaka, którego zastałam tam w pełni ubranego.
- Podwiozę cie.-zaproponował Mulat, na co od razu odmówiłam.
- Lepiej będzie jak wrócę sama. Daleko nie mam, a spacer w sumie mi się przyda.- powiedziałam uśmiechając się szeroko do bruneta.
- To może przejdę się z tobą?- zapytał.
- Do zobaczenia  Malik.- odpowiedziałam całując go szybko w policzek i wyszłam z jego domu kierując się do swojego, gdzie czeka mnie śmierć.
Może zadzwonić do księdza i zamówić pogrzeb? Cholernie się boję, jeśli ona zadzwoniła do mojej matki, to już mogę sobie naprawdę zamawiać pogrzeb.
Weszłam spokojnie do domu, zdjęłam buty i skierowałam się do kuchni.
- Już jestem!- krzyknęłam do kobiety, mając nadzieję, że jednak nie ma jej w domu, ale niestety. Ten Pan na górze ( czyt. Bóg xD ) chyba się na mnie uwziął.
- Gdzieś ty była całą noc dziewczyno! - no i zaczyna się katorga...
A co mi tam. Nie będę jej kłamać, jeśli ma coś do Zayna to jej problem, ja ma zamiar tylko i wyłącznie pominąć tą niesamowitą noc, a resztę po prostu jej powiem. Nie będę się z nią srała.
- U Zayna.
- Jak to?! U tego chuligana?! - strasznie rozbawiło mnie, to w jaki sposób nazwała Zayna i z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Tak, właśnie u niego.- powiedziałam z uśmiechem.
- Miałaś być ze Scarlett!
- No cóż, nie byłam jak pewnie zdążyłaś się już zorientować.
- W tej chwili marsz do góry do pokoju, a ja dzwonię do twojej matki! Nie pozwolę, żeby ten gówniarz zniszczył ci życie!- krzyknęła mi prosto w twarz, a ja poczułam nagły przypływ złości.
- Jak możesz tak o nim mówić w ogóle go nie znając?! Nawet nie wiesz jaki on jest na prawdę! Proszę bardzo dzwoń sobie do mojej matki, ale to nic nie zmieni, bo ja mam dalej zamiar się z nim spotykać i gówno wam wszystkim do tego!- wykrzyczałam i pobiegłam do mojego pokoju.
Nie miałam na nic siły, jak ona może w ogóle tak mówić... nie rozumiem ludzi. Byłam tak zła, że po prostu tego nie wytrzymałam. Sięgnęłam pod poduszkę wyjmując stamtąd moją ukochaną przyjaciółkę żyletkę. Jak zwykło mi to robić, przejechałam po górze ud cztery razy pionowo i piąty raz przekreślając to wszystko poziomo.
- Dlaczego zostawiłeś mnie tu samą Kamil? - szepnęłam spuszczając głowę na dół i zaczęłam płakać. Nie mam pojęcia ile czasu tak spędziłam, ale słońce zaczęło powoli zachodzić, sprawiając, że niebo stało się niesamowicie różowe.
Zeszłam na dół i ku mojemu szczęściu nie zastałam tam tej podłej baby. Korzystając z jej nieobecności poszłam przebrać się w długie, czarne rurki i zwykłą, turkusową bluzę, zrobiłam szybki makijaż, założyłam czarne vansy i postanowiłam pójść do centrum handlowego.


***

Spacerowałam ze sklepu do sklepu, aż natknęłam się na znajomą mi twarz. Chłopak podszedł do mnie z wielkim bananem na twarzy, po czym się przywitał.
- Hej, Vanessa, tak? - zapytał niebieskooki.
- Cześć. Tak, a ty to Andy?- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- We własnej osobie.- powiedział uśmiechnięty.
- Nie sądziłam, że cie tutaj spotkam. Szczerze? Nie sądziłam, że w ogóle cie jeszcze spotkam.
Oby dwoje wybuchnęliśmy śmiechem, a wszyscy dookoła zaczęli się na nas gapić jak na psychopatów.
- Może pójdziemy na kawę i trochę pogadamy, bo tu to raczej nici z rozmowy.- powiedział nadal się śmiejąc.
- Okej.- zgodziłam się uśmiechając. 
Lubiłam Andyego i chciałam go troszkę poznać i możliwe, że mógłby mi także opowiedzieć coś o Zaynie. Postanowiliśmy, że pójdziemy do kawiarenki za rogiem i tam porozmawiamy. Po niecałych 5 minutach siedzieliśmy z Andym pijąc kawę.
- Od jak dawna znasz Zayna?- postanowiłam, że spróbuję wyciągnąć od niego kilka informacji na temat Mulata. 
- Nie wiem, jakieś 4 lata, ale kontakt nam się urwał jakiś rok temu kiedy postanowił odejść.
A on znowu pieprzy mi tu o jakimś odchodzeniu, cholera, mógłby facet wyrażać się jasno, a nie.
- Skąd odejść?- zapytałam zaciekawiona.
- Nie mówił ci?- spytał lekko zszokowany chłopak.
- Gdyby mi powiedział to bym się ciebie nie pytała, głuptasie.- odpowiedziałam przewracając oczami i uśmiechając się lekko do czarnowłosego.
- Należeliśmy do tego samego gangu i chyba mu się po jakimś czasie znudziło, więc odszedł.
Co do kur... O co tu chodzi?! Jaki gang i czemu on mi o tym nie powiedział?! Chłopak widząc moją zszokowaną minę, pochylił się w moją stronę i popatrzał w oczy.
- Co do cholery...- powiedziałam pod nosem, ale mój towarzysz mnie usłyszał.
- Myślę, że powinnaś z nim o tym sama porozmawiać. Ja już chyba i tak za dużo powiedziałem.- powiedział chyba... zmartwiony (?) 
- Dobrze, ale powiedz mi jeszcze jedno.- powiedziałam patrząc mu w jego stalowo- niebieskie oczy.
- Ale tylko jedno.
- Co tam robiliście?
Chłopak westchnął i zastanowił się chwilę po czym powiedział dwa słowa, które kompletnie mnie rozwaliły.
- Sprzedawaliśmy narkotyki.
Nie wiedziałam co robić, po prostu nic nie rozumiałam... jak, czemu, po co, dlaczego? Tyle pytań krążyło i nie dawało mi spokoju, tylko jedna osoba mogła mi to wszystko wytłumaczyć. Zayn.
- Dziękuję, że tyle mi powiedziałeś.- wstałam, pożegnałam się z mężczyzną i poszłam w kierunku domu Mulata.





Proszę bardzo kolejny rozdział! Długo czekać nie musieliście, pojawiło się kilka informacji o panie Maliku, więc mam nadzieję, że na razie Wam tyle wystarczy. W następnym rozdziale dowiecie się dosłownie wszystkiego o Zaynie i w końcu wyjaśni się wszystko. Z moim sercem wszystko w porządku i wyszłam ze szpitala, więc do niedzieli jestem tylko Wasza, no a potem niestety trzeba chodzić do więzienia o nazwie szkoła, :c To takie soł sad, ale wolę to od szpitala. Definitywnie wolę szkołę od szpitala. Następny rozdział postaram dodać się jutro i proszę o komentarze, bo zrobie Wam limit i to od was będzie zależało kiedy dodam rozdział. Nie mogę uwierzyć, że ludzie z Hiszpanii i USA to czytają! Ja w ogóle nie myślałam, że ktoś z Polski będzie to czytał, a tu proszę. Polska, Stany Zjednoczone i Hiszpania... o luju. :D 
Rozdział z dedykacją dla Pauliny Zagrodzkiej! 
Bardzo Ci dziękuję kochana, za takie wsparcie i za to, że jesteś tu od początku i komentujesz! :) 
Mam nadzieję, że chodź trochę Cię zaskoczyłam. ♥
Do następnego. :)
☼ See ya. ☼
P.S dodam stronę z linkami do aska, fb itp. 
Trzymajcie się #Ronnie

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 8

- Siadaj.-powiedział do mnie brunet poklepując miejsce obok siebie na łóżku w jego pokoju. Nie czekając ani chwili dłużej usiadłam na przeciwko chłopaka po turecku miętoląc przy tym branzoletkę. Robię tak kiedy się denerwuję taki mój mały zwyczaj.
Zayn siedział na wprost mnie patrząc prosto w oczy. Nie powiem,  to trochę niezręczne w obecnej sytuacji, ponieważ właśnie mam powiedzieć mu dosyć ważną rzecz z mojego niezbyt długiego życia.
- Vanesso, spójrz mi w oczy.- niepewnie spojrzałam w jego hipnotyzujące tęczówki i dostrzegłam w nich... troskę? Tak, to na 90 procent troska, chyba, że jest naprawdę dobrym aktorem.- mi możesz zaufać. - kontynuował swoją wypowiedź przewiercającnie na wylot swoim spojrzeniem. W sumie... cholera.  Czy ja rzeczywiście mogę mu ufać? Znam go zaledwie niecały miesiąc,  w którym albo po prostu się do siebie nie odzywaliśmy, albo kłociliśmy a potem spędziliśmy całkiem miło czas. To bardzo zagmatwane, sama nie wiem co nas łączy.  Całujemy się od czasu do czasu i to tylko wtedy jak mu coś odwali, ale też spędzamy razem czas jak najzwyczajniejsi kumple.
- To trudny dla mnie temat Zaym. Mało osób o tym wie i także niewielu osobom o tym mówię,  ale Tobie postaram się to jak najdokładniej to opowiedzieć, jeśli tylko chcesz.- powiedziałam wymuszając uśmiech,  który zapewne nie wyglądał najlepiej.
- Mów wszystko, chcę wiedzieć co aż tak bardzo cię trapi.- odpowiedział z wyraźnie słyszalną troską w głosie i z lekkim dodającym otuchy uśmiechem.
- A więc.- zaczęłam swoją opowieść zatrzymując się i obmyślając wszystko co i jak mu powiedzieć.- to zaczęło się jak miałam jakieś 6-7 lat. - kontynuowałam, ale lekko zawahałam się nad następnym zdaniem, które miałam wypowiedzieć. - Mój tata zaczął pić bardzo duże dawki alkoholu. Mówiąc prościej: upijał się tak, że ledwo co chodził o własnych siłach.  Tak naprawdę nikt nie wie czemu zaczął pić, podejrzewam, że on sam nadal nie wie, ale to szczegół.
- Rozumiem.- odpowiedział kiwając na znak zrozumienia głową i złapał moją małą dłoń w swoją o wiele, wiele większą i lekko ją uścisnął.
- Mój starszy brat Kamil zawsze się mną opiekował i bronił przed ojcem zarówno mnie jak i matkę.-zatrzymałam się czując napływające łzy do moich oczu.
- Ojciec Was bił? - Mulat zapytał zaskoczony.
- Gdyby nie Kamil pewnie by to robił.  Ja i mama nigdy nie dostałyśmy dzięki Kamilowi, który sam potem brał wszystko na siebie byle by tylko odczepił się od mamy i ode mnie.- i w tym momencie zaczął się wylew moich łez. Nie mogłam już dłużej tego powstrzymywać, po prostu dałam upust tym wszystkim emocjom. Mulat przyciągnął mnie do swojego torsu otulając swoimi ramionami,  w których czułam się niezwykle bezpiecznie. Co jak co, ale Malik był mistrzem w przytulaniu, i kazał kontynuować.
- Kamil zaczął nie wytrzymywać tego wszystkiego psychicznie i popełnił samobójstwo,  kiedy miałam 14 lat. Ojciec od tego wydarzenia przestał pić i zajął się pracą , mamą i mną,  chociaż ja nie chcę w ogóle na niego patrzeć. Mój brat był dla mnie wszystkim, rozumiesz? Był dla mnie wzorem do naśladowania,  kochałam go i podziwiałam za jego odwagę i jego miłość do mnie i do mamy. Czy naprawdę musiał umrzeć,  żeby ten skretyniały palant zrozumiał co robił?!- wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej i mocniej wtulając się w klatkę piersiową Zayna.- zostawił po sobie jedynie list, w ktorym napisał,  że mnie kocha i żebym nigdy się nie poddawała jal zrobił to on.
- Vanessa. Rozumiem twój ból, przynajmniej tak mi się wydaję. Daj ojcu drugą szansę,  może naprawdę się zmienił? Uwierz mi, ja swojego straciłem i teraz żałuję,  że odpychałem go od siebie.
- Kiedy ja nie mogę. Nie mogę mu wybaczyć śmierci Kamila, za dużo miał w tym udziału. On zniszczył tak mu psychikę, że chłopak podciął sobie żyły. - mówiłam nadal płacząc. Zayn ujął moją twarz w swoje dłonie i otarł łzy z moich policzków kciukami i delikatnie musnął swoimi chłodnymi, malinowymi ustami moje, opuchnięte od płaczu wargi.
- Nie płacz już mała.
- Dobrze, duży. - powiedziałam uśmiechając się, na co Mulat odpowiedział mi tym samym.
- Ja powiedziałam ci dużo o sobie, więc teraz twoja kolej.
- Dobrze tylko co chciałabyś wiedzieć? - zapytał z wielkim bananem na twarzy brunet.
- Chodźby dlaczego nie masz taty?
- Nie wiem. Pewnego dnia po prostu od nas odszedł i już nigdy nie wrócił.
- Przykro mi.
- Mi już nie za bardzo.Przyzwyczaiłem się.
- Oh, okej.
Nie wiem co się ze mną w tym momemcie stało, ale miałam wielką ochotę go wtedy pocałować,  co oczywiście zrobiłam... kretynka.
- Co to było? - zapytał zszokowany równie bardzo jak ja.
- Sama nie wiem, przepra...- nie dane było mi dokończyć,  ponieważ chłopak przywarł do mnie mocno wargami. Mulat położył się na łóżku tym samym sadzając mnie na sobie okrakiem nie odrywając ust od moich. Kiedy Zayn włożył ręce pod moją bluzkę jeżdżąc nimi po całej długości moich pleców pomyślałam sobie: a co tam, raz się żyje. I tak o to wplątałam palce w jego kruczo-czarne włosy pociągając za nie lekko tym samym wydobywając z ust chłopaka cichy jęk.
- Naprawdę chcesz to zrobić? - sapnął prosto w moje usta.
Nie odpowiedziałam mu tylko pogłębiłam pocałunek tym samym wyrażając swoje "tak".
Dosłownie w sekundę leżałam tuż pod nim podczas kiedy on "torturował" moją szyję, robiąc pewnie na niej szereg malinek. Zaraz po tym wrócił do moich ust zdejmując ze mnie koszulkę i stanik przez co trochę się zawstydziłam i próbowałam w jaki kolwiek sposób zakryć się przed nim, jednak Zayn zdążył chwycić mnie za ręce.
- Nie zakrywaj się, bo nie masz się czego wstydzić Van.
Mulat w ekspresowym tempie wrócił do swojego małego napadu na moje usta, masując moje piersi. Zdjął ze mnie moje spodenki razem z majtkami, po czym zaczął całować moją szyję schodząc w dół i zatrzymał się dopiero przy biodrze, łaskocząc mnie przy tym swoim dwudniowym, seksownym zarostem.
- Teraz może trochę zaboleć, ale lepsze to niż,  żeby cie jeszcze bardziej bolało,  kiedy wszedł bym w ciebie tak po prostu.
Przytaknęłam mu jedynie w odpowiedzi, a on nie czekając ani chwili dłużej wsadził we mnie swoje dwa, długie palce. Jęknełam cicho z bólu, bo nie należało to do jednych z najprzyjemniejszych rzeczy.
- W porządku? - zapytał.
- Tak.
Chłopak zaczął powoli poruszać palcami w przód i w tył, sprawiając mi przy tym na początku niemiłosierny ból,  ale z czasem coraz bardziej mi się to podobało.  Zayn wyjął ze mnie swoje palce, po czym wyjął z kieszeni swoich czarnych, obcisłych rurek prezerwatywę, po czym zdjął z siebie spodnie z bokserkami i nałożył kondom na swojego członka. Położył się na mnie podpierając tym samym cały swój ciężar ciała na łokciach i ustawiając się przy moim wejściu.
- Gotowa? - zapytał martwiąc się.
- Jak nigdy.- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w usta. Zayn wszedł we mnie jak najdelikatniej (przynajmniej tak mi się wydawało) umiał, odczekał chwilę pozwalając mi się przyzwyczaić do niego, po czym zaczął delikatnie i powoli wchodzić we mnie głębiej i wychodzić. Z każdą chwilą jego ruchy stawały się pewniejsze i mocniejsze, co na początku cholernie bolało, a potem stało się czystą przyjemnością. Czując wielką rozkosz, przeniosłam swoje ręce na jego plecy i zaczęłam lekko je drapać.
- No dalej, mała. Dojdź dla mnie, Van.- szepnął mi do ucha przegrywając jego płatek tłumiąc własny jęk.
- Zayn..- wyjęknęłam czując budujące się uczucie przyjemności w moim podbrzuszu.
- Tak mi w tobie dobrze Vanesso.- wyjęknął praktycznie.
Jego ruchy stawały się coraz bardziej niechlujne, a zaraz potem obydwoje dochodziliśmy.
Zayn opadł obok mnie, całując w ramię i przytulając do swojego mokrego od potu ciała, jednak nadal pachniał niesamowicie. Położyłam głowę  na jego torsie i zasnęłam wsłuchując się w jego wyrównujący się oddech i bicie serca.

Ta damm!
Tak, tak, wiem, nie jestem dobra w pisaniu pornoli, ale przynajmniej się staram! xD
Rozdział moim zdaniem jest całkiem okay, a ta surprise na koniec to w ogóle. :'D
Rozdział jest wyjątkowo długi, ale to tak w ramach rekompensaty za tamte krótsze. :)
Mam nadzieję,  że Wam się spodobał,  i komentować,  bo wyświetleń ponad 1000 (za co bardzo dziękuję i to także jest powodem dłuższego rozdziału... takie małe podziękowanie :p), a komentarzy nawet 5 nie ma. :c
Chcę wiedzieć,  że piszę to dla kogoś,  a nie dla siebie, więc prosze o komentarze. Nie proszę o długie,  wystarczy,  że napiszecie co Wam się podoba, a co nie. :)
Tak w ogóle to jest 0:54, a ja piszę dla Was rozdział.  Widzicie jak ja się poświęcam?! XD
Dlatego także,  no. XDDD
Komentować, bo dla was to 2 minuty, a ja ślęcze nad tym dniami i nocami ( o już 0:56 xD)
Do następnego.  :)
P.S sorry, jeśli będą błędy,  ale no wiecie. Zaraz pierwsza w nocy, a ja tu piszę. xd
       #Ronnie

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 7




- Zayn, nie możemy...- powiedziałam szeptem.
- Czego nie możemy?
- Moja ciocia jest na dole głupku.
- No i co?
- Gdyby Nas zobaczyła to najpierw zabiłaby Ciebie, a potem mnie.
- Chciałbym to zobaczyć.- powiedział przewracając oczami.
- Mówię serio. Ona trzyma na Ciebie kij bejzbolowy u siebie w sypialni.
Chłopak zaśmiał się kładąc obok na łóżku.
- Co teraz robimy?- zapytałam.
Ciemnowłosy poruszał zabawnie brwiami na co szturchnęłam go lekko w ramię śmiejąc się z jego głupoty. Jezuus, jaki on jest dziwny. Zupełnie nie rozumiem tego chłopaka. Najpierw przychodzi do mnie, kłócimy się, a potem jak gdyby nigdy nic śmiejemy się jak przyjaciele.
- Nad czym tak myślisz?- zapytał.
- Nad niczym.- odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Wolałam, żeby nie dociekał, ale oczywiście to nie byłby Zayn Malik gdyby odpuścił.
- Powiedz mi.- zażądał. 
- Po co?- westchnęłam.
- Chcę wiedzieć.
- Naprawdę?
- Tak.
- Myślę nad tym jaki jesteś dziwny.
Chłopak znowu zaczął się śmiać, co trochę mnie zirytowało.. Z czego on się tak cieszy? Nigdy nie zrozumiem tego chłopaka...
- Z czego rżysz?- chłopak na moje słowa jeszcze głośniej się śmiał.- Cicho bądź, moja ciocia jeszcze tu przyjdzie.- powiedziałam zakrywając mu usta dłonią, a on ją oblizał na co momentalnie zapiszczałam i zaczęłam wycierać o niego rękę.- Idiota z ciebie.- powiedziałam zniesmaczona nadal trąc o jego bluzkę ręką. Fuj, miałam praktycznie pół mojej dłoni w ślinie. Obrzydliwe.
- Jesteś zabawna.- mówił kontynuując swój śmiech.
- A Ty obrzydliwy.- odparłam zaczepnie.
- Wstawaj.
- C-co?- zająknęłam się. Zayn widząc moją nagłą panikę jeszcze bardziej się roześmiał. Świetnie. Teraz będzie uważał mnie za jakąś idiotkę.
- Nie będziemy tak tutaj siedzieć. Pojedziemy do jakiegoś baru czy coś w tym stylu.
- A ciocia?
- Ja zejdę oknem i pójdę do samochodu, a Ty powiedz cioci, że idziesz gdzieś ze Scarlett czy coś.- powiedział wzruszając ramionami.
- Okay.
Malik zszedł na dół oknem, a ja zabrałam się za przebranie... nie poszłabym chyba raczej ubrana w zwykłe jeansy i dużo za dużą bluzę mojego brata, który... eh.. a z resztą, nie ważne. Nie lubię tematu mojego starszego brata nawet jeśli zaczynam o nim myśleć to strasznie się spinam. W prawdzie minęło już kilka lat , ale ja nadal nie mogę o tym zapomnieć. Przebrałam się w bardzo krótkie spodenki.. w końcu idziemy do baru to co sobie będę żałować ,co nie? A do tego obcisłą bluzkę odkrywającą pępek, poprawiłam swój makijaż po czym zeszłam na dół.
- Wychodzę ze Scarlett, ciociu.
- Nie jest za późno?
- Daj spokój ciociu, wrócę przed północą.- powiedziałam przewracając oczami.
- Mam nadzieję.
Nie mając zamiaru kontynuować tej bezsensownej rozmowy wyszłam szybko z domu zmierzając w kierunku Mulata.
- O wiele lepiej wyglądasz.- powiedział z tym swoim seksownym, łobuzerskim uśmieszkiem. Zaraz, zaraz. Vanessa, co ty do diabła opowiadasz?! Jaki seksowny... cholera jasna.- skarciłam się szybko za moje głupie myśli i weszłam do samochodu bruneta.
- Do północy muszę wrócić.
- Spoko.
- Masz zamiar pić?
- Wypije góra jednego drinka. Nie martw się, nie zabije nas.- odparł z uśmiechem.
- No okay. 
Po kilku minutach podążałam za Zaynem w stronę zatłoczonego wejścia do baru. Myślała, że będziemy stali tam wieczność jednak gdy podeszliśmy do ochroniarza chłopak szepnął mu coś na ucho po czym bez słowa weszliśmy do baru. W środku było strasznie tłoczno i duszno, jedynie migające światła oświetlały całą tą przestrzeń. Mulat ciągnął mnie za rękę w stronę baru, po czym zamówił dla nas po jakimś drinku i usiedliśmy na stołkach przy barze.
- Która godzina?- zapytałam próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
- Wyluzuj, dopiero co przyjechaliśmy.
Piliśmy z Zaynem swoje drinki , gdy nagle podszedł do nas jakiś chłopak.
- Zayn, kupe lat.- powiedział nieźle wytatuowany chłopak. Całą jego lewą rękę pokrywał czarny tusz, na drugiej ręce było go trochę mniej jednak także widniały na niej tatuaże. Chłopak był wysoki, szczupły o czarnych włosach i metaliczno-niebieskich oczach. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę z obciętymi rękawami, pod nią miał jakiś luźny, ledwo zakrywający jego ciało podkoszulek ( nie ze względu na to, że był za mały. W ręcz przeciwnie. Był za duży i odsłaniał większą część jego torsu) i czarne, obcisłe jeansy.
- Andy?
- We własnej osobie.- powiedział z uśmiechem nie jaki Andy.
- Ile to lat?
- Odkąd odszedłeś chyba dwa lata, co nie?
- Chyba tak.
Hola, hola. odkąd odszedłeś od czego on odszedł i o co w tym wszystkim chodzi?
- Nie przedstawisz mnie? - zapytał czarnowłosy, gdy mnie dostrzegł.
- Ah, tak. Vanesso, to mój um... przyjaciel Andy. Andy to moja... znajoma Vanessa.- Zayn przedstawił nas sobie, po czym Andy podał mi swoją dużą dłoń, a ja lekko ją uścisnęłam.
- Kolejna laska do pieprzenia Malik?
- Andrew, uważaj na słowa.
- Czyli nie? - powiedział zszokowany chłopak.
- Powiedziałem, że znajoma do cholery, a nie dziwka. Chyba jest różnica.
- Wyluzuj stary. Przepraszam Vanesso, że wziąłem Cię za jedną z nich.
- Nie ma sprawy.- odpowiedziałam z teatralnym uśmiechem.
- Co tu robicie?- zapytał Andy.
- Wyszliśmy tak sobie.- odpowiedział niezainteresowany Malik.
- Aha.
- A Ty?- zapytał Mulat. 
Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam się trochę jak piąte koło u wozu.
- Ja tu często bywam. Wiesz, szef naciska z towarem, a tu najszybciej się sprzedaję.
Malik w odpowiedzi kiwnął ze zrozumieniem głową.
- Sorry Andy, ale musimy się już zbierać. Obiecałem jej, że odstawie ją do domu do północy.
- Spoko, do następnego.
Chłopacy pożegnali się ze sobą i od razu po tym Zayn chwycił mnie za rękę prowadząc do samochodu. Podczas jazdy w samochodzie panowała dziwna i niezręczna cisza. W sumie sama nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam się przy nim strasznie nie komfortowo. Nagle w mojej kieszeni zawibrował mój telefon , dlatego też wyjęłam go odbierając telefon od swojej rodzicielki.
- Cześć córeczko.
- Hej mamo.
- Dzisiaj mijają trzy lata.
- Wiem.- powiedziałam smutna powstrzymując łzy.- Byłaś dzisiaj u niego?
- Tak.
- To dobrze. Szkoda, że mnie tam nie ma.- westchnęłam uspokajając emocje.
- I tak i tak prawie codziennie do niego chodziłaś.
Zauważając dziwne spojrzenie Mulata postanowiłam zakończyć rozmowę z mamą. Nie chciałam się przy nim rozpłakać lub po prostu przy nim o tym rozmawiać.
- Od dzwonie do ciebie jutro mamo. Kocham cię, pa. - pożegnałam się z nią i zaraz po tym rozłączyłam.
- Co jest?- zapytał Zayn.
- Nic.- odparłam wymuszając uśmiech, choć pewnie mi to nie wyszło.
- Przecież widzę. Prawie płakałaś. Co to za on?
Westchnęłam głośno po czym zaczęłam.
- Nie lubię o tym rozmawiać.
- Mi możesz powiedzieć. - odpowiedział kładąc swoją dłoń na moje kolano lekko je ściskając dodając mi tym otuchy.
- Nie sądzę, iż to dla ciebie coś ważnego, a ja pewnie rozryczę się jak kretynka.
- Mi to nie przeszkadza. Chcę wiedzieć co Cię trapi i nie będzie przeszkadzać mi to, że będziesz płakać. Nie należy wstydzić się płaczu. On daje upust całym naszym emocjom i czasami naprawdę lepiej jest się wygadać i popłakać , niż dusić to w sobie. Van, to kiedyś w końcu zacznie Cię niszczyć, ale od środka. Kto wie.. może już zaczęło, ale nie ważne, po prostu mi powiedz. Jeśli chcesz możemy zajechać do mnie i tam na spokojnie porozmawiamy, okay?- mówił patrząc mi prosto w oczy, a łzy zaczęły momentalnie napływać mi do oczu, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Przynajmniej nie teraz. Może on jednak miał rację?
- Pojedźmy do ciebie.- odpowiedziałam kładąc swoją dłoń na jego, która spoczywała nadal na moim kolanie.






Nowe zakładka! Teraz możecie zobaczyć bohaterów fanfiction i dodałam spis treści, żeby łatwiej było Wam odnaleźć dany rozdział. :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. 
Pojawiła się zupełnie nowa osoba, a mianowicie Andy. :)
Co powiecie na takiego Zayna?
Mi osobiście ten także się bardzo podoba. Dużo spokojniejszy i zaczyna robić się czuły i troskliwy w stosunku do naszej Vanessy. :D 
Oczywiście zapraszam Was do komentowania i wbijać na aska!!! 
Do następnego. :)
#Ronnie