piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 5

Przepraszam, że mnie nie było ale miałam wypadek podczas jazdy konnej i leżałam w szpitalu, a potem jak na złość zachorowałam i nadal jestem chora, ale jestem dłużna Wam przynajmniej jeden rozdział. 

https://www.facebook.com/pages/Where-Do-Broken-Hearts-Go-Zayn-Malik-fanfiction/1514865428797995?ref=hl - to jest stronka informacyjna. :)


- Zayn przestań... to nie ma sensu...
- Dlaczego?
- Bo... sama nie wiem, ja chyba po prostu wole Josha...
- Co?
- Słyszałeś.
Chłopak wstał ze mnie, a ja ubrałam koszulkę. W sumie sama nie wiem jakimi uczuciami darze Malika. Z jednej strony jest miły i czarujący, a z drugiej potrafi być dla mnie nieźle wredny. Mam dosyć tego całego gówna związanego z nim. Najpierw mówi mi, że mnie kocha itd. potem całuje, a na koniec przechodzi do wnerwiania mnie... Sama nie wiem, kurde może on ma jakieś rozdwojenie jaźni czy coś..? Josh jest słodki i kochany, a do tego się o mnie troszczy, nigdy nie powiedział mi, że nie chce mnie widzieć w przeciwieństwie do Zayna. Coś tak czuję, że to będzie długie lato..
- Słuchaj Zayn, ja wiem, że ty się tylko ze mną bawisz, ale ja mam już tego dosyć Zayn, rozumiesz? Nie mam zamiaru się w tobie zakochać jeszcze bardziej...- cholera jasna. Miałam ochotę palnąć się w łeb za to, że powiedziałam mu, że się w nim zakochałam... kurde..
- Zakochałaś się we mnie?- zapytał wytrzeszczając oczy. Cholera, przecież i tak już mu to powiedziałam.
- Taa... o ile można to tym nazwać.
- To dlaczego cały czas kleisz się do Josha?
- Nie wiem! Może dlatego, że to go kocham, a ty tylko mi się podobasz, zakochać się w kimś, a kochać kogoś to duża różnica.
- To zabolało.
- Trudno. Ty przez większość czasu mnie ranisz.
- Ehh, dobra, chodź na dół.
- Okay.
Zeszłam z Zaynem na dół i poszłam do Josha przepraszając go za to, że nie było mnie przez dłuższy czas. Siedziałam z Joshem na kanapie w salonie, kiedy reszta poszła albo z kimś tańczyć, albo Bóg wie co robić.
- Chcesz trochę?- zapytał podając mi jointa.
- Yhm, to marihuana? 
- Tak, kotku.
- Chyba sobie odpuszczę.- powiedziałam mu z uśmiechem.
- No dawaj, jeden Ci nie zaszkodzi.
- No.. okej, ale tylko jeden.
Chłopak podał mi skręta, a ja zaciągnęłam się nim i poczułam się na prawdę dobrze, więc postanowiłam, że spale go całego. Po jakichś dwóch godzinach byłam nieźle najarana, Josh gdzieś wyszedł i zostałam sama do puki  nie przyszedł Zayn. Ugh, świetnie.
- Hej.
- Heeeejkaaa.- powiedziałam chichocząc. Chłopak zmarszczył brwi , a po chwili się zdenerwował.
- Ty coś brałaś?!
- Nieee, skądże...- mówiłam sarkastycznie.
- Taa, jasne. Co brałaś?
- Boże, wyluzuj Malik, spaliłam jakieś 6 jointów..
- Kto dał ci to gówno?!
- Josh.
- Po prostu świetnie, wiedziałem, że to się tak skończy. Chodź.
- Gdzie niby?
- Do mnie, jesteś kompletnie najarana, a ja nie mam zamiaru zostawić cie to samej.
- Nie ma mowy Zayn, nigdzie się stąd nie ruszam.
- Zobaczymy. 
Mulat wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu.
- Czy ty czasami nie piłeś?
- Wypiłem 3 drinki, spokojnie.
- Taa, jasne. Jak nas zabijesz to będzie twoja wina.
Czarnowłosy nie odpowiedział nic, tylko zaczął jechać, a mi urwał się film. Rano obudziłam się ze śpiącym Zaynem w łóżku. Cholera, nic nie pamiętam i jakim cudem jestem w jego koszulce? Usiadłam na łóżku przecierając oczy i ciężko wzdychając.
- Obudziłaś się już?
- Nie widać?- odpowiedziałam stanowczo za surowo i teraz czuję się trochę winna, bo mulat zmarszczył brwi tak jakby nie wiedział dlaczego dla niego taka jestem. W zasadzie sama nie wiem dlaczego taka dla niego byłam. 
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
- Nie no spoko.- powiedział siadając.
- Dlaczego znowu jestem u ciebie w domu?
- No właśnie... Mała, myślę, że powinnaś trzymać się z dala od Josha...
- Niby dlaczego?! Kim ty jesteś, żeby mówić mi z kim mam się spotykać , a z kim nie?!
- Posłuchaj, on ma na ciebie zły wpływ... wczoraj kompletnie się naćpałaś przez niego i na dodatek sam ci to zaproponował.
- Jak będę chciała to będę ćpała ile tylko chcę i nic ci do tego Malik!
- Jak chcę tylko twojego dobra, narkotyki to nic dobrego, uwierz mi.
- A skąd ty niby możesz to wiedzieć.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz, mała.
- Przestań mnie tak nazywać, a co do Josha i narkotyków to się nie wpierniczaj w nie swoje sprawy!
- Vanesso, on jest niebezpieczny.
- Bardzo śmieszne, znam go od dziecka i wiem, że jest w 100 % nieszkodliwy.
- On jest dilerem, handluje tym gównem i zadaje się z niebezpiecznymi ludźmi. Jeśli źle wykona swoją robotę , a do wiedzą się, że z nim jesteś, to nie on oberwie, a ty.
- Chyba sobie żartujesz. Naprawdę tak bardzo jesteś zazdrosny, żeby wymyślać takie gówna o nim?
- Nie jestem zazdrosny i nie kłamie, bo mówię prawdę! Chcę cie tylko ostrzec przed nim zanim nie jest za późno.
- Powinieneś się leczyć Zayn.
- To idź i się go kurwa zapytaj o ile powie ci prawdę!
- Josh nie ma przede mną tajemnic!
- A jednak ma, bo ci nie powiedział o swojej "pracy".
- Spadaj Malik!
Ubrałam się i szybko wyszłam z jego cholernego domu i pobiegłam do Josha, bo jego dom znajdował się niedaleko.
- Josh, musimy pogadać.- powiedziałam kiedy weszłam z nim do jego pokoju.
- O czym kochanie?
- Uhm... bo Zayn powiedział mi o czymś i nie wiem czy to prawda...
- To z nim zniknęłaś?- powiedział smutny.
- Nie Josh, to nie tak.
- Więc o czym ci powiedział?
- O tym, że handlujesz narkotykami...
- Aha, tak to prawda. Myślałem, że to coś gorszego albo coś. Kochanie, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że ci nie powiedziałem. Po prostu jakoś tak wyszło.
- Czyli to prawda...- powiedziałam bardziej do siebie.
- Tak, chyba nie masz z tym problemu?
- Nie , jest okej, tylko mogłeś powiedzieć mi od razu.
- Przepraszam jakoś nigdy nie wpadło mi to do głowy.
- Tylko, że nakrzyczałam na Zayna...
- No i co? To palant. Może w końcu się od ciebie odczepi.
- Myślałam, że jesteście kumplami..
- Bo jesteśmy ale czasami przegina.
- Okey. Pójdę go przeprosić.
- Dobrze, ale obiecaj mi coś, okej?
- Jasne.
- Uważaj na niego i nie daj wciągnąć się w jego gierki. On prawdopodobnie chce jedynie dobrać się do twoich majtek.
- Dobrze skarbie.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Josh odprowadził mnie do drzwi i ruszyłam w kierunku domu Zayna. Drzwi otworzyła mi średniego wieku mulatka i od razu mogłam stwierdzić, że jest mamą Zayna. Chłopak jest bardzo do niej podobny.
-Dzień dobry, jest Zayn?
- Dzień dobry. Tak powinien być zaraz go zawołam.- powiedziała z uśmiechem kobieta. 
Po chwili Zayn stanął w drzwiach. Miał na sobie jedynie dresy co pozwalało mi ujrzeć jego wszystkie tatuaże na klatce piersiowej. Głównie miał wytatuowane jakieś cytaty i różnie pojedyncze tatuaże,
- Czego chcesz?- wyrwał mnie z myślenia o jego tatuażu " Never Say Never" ( Nigdy nie mów nigdy ) nie wiem, może on słucha Biebera albo coś?
- Przepraszam, że wtedy ci nie uwierzyłam, miałeś rację.
- Mówiłem, że twój chłopaczek nie jest aniołkiem.- mówił z irytującym uśmieszkiem.
- Taa..
- Coś jeszcze?
- Myślę, że nic...
- To dobrze.- mówił z uśmiechem.
- Czemu?
- Jestem... zajęty.
- Czym?
- Kate, która leży i czeka na mnie w moim łóżku, więc jeśli to wszystko to pa.- mulat mówił z głupim uśmiechem na twarzy, a mnie aż serce zabolało... jak on tak mógł? W ogóle... czemu mnie to obchodzi? Przecież jestem z Joshem... czemu to mnie tak boli?
- Pa.- odpowiedziałam powstrzymując łzy.
Gdy tylko weszłam do domu cioci zaczęłam płakać myśląc, że jeszcze nie ma w nim cioci ale nagle weszła do kuchni zastając mnie całą we łzach. 
- Co się stało?!
- Nic.
- Jak to nic?
- Znasz Malika?
- Zayna?!- powiedziała z szeroko otwartymi oczami.
- Tak.
- Dziecko, jeśli on coś ci zrobił to przyrzekam, że zabije gówniarza!
- Ale o co chodzi?
- Trzymaj się z dala od niego. On to same kłopoty.
- Nie rozumiem.
- Pije, ćpa, pali, podobno co imprezę zabawia się z inną dziewczyną. Ten chłopak to samo zło. Nie zadawaj się z nim.
- Ja tam myślę, że on jest chory psychicznie i ma jakieś cholerne rozdwojenie jaźni.
- Dlaczego?
Westchnęłam i zaczęłam mówić cioci.
- Najpierw mówi, że się o mnie martwi i ostrzega mnie przed Joshem, a potem mówi, że nie może ze mną gadać, bo czeka na niego Kate.
- Doszło pomiędzy Wami do czegoś?
- Nie...
- Vanessa.
- Parę razy się całowaliśmy ale to nic więcej, naprawdę ciociu.
- I to przez niego płaczesz?
- Sama nie wiem... nic do niego nie czuję, ale zabolało mnie to jak powiedział mi o Kate.
- Musisz się od niego trzymać z daleka, bo on już zaczyna ci się podobać.
- Jestem z Joshem.
- I bardzo dobrze. Josh to dobry chłopak tylko ma jakieś problemy ale w gruncie rzeczy to naprawdę porządny chłopak, a Zayn to gówniarz.
- Wiem, aha i Zayn to głupi, chory psychicznie gówniarz.
Ciocia zaśmiała się na moje słowa i przyznała rację.
- Gdzie byłaś przez te 3 dni?
Ciocia zaczęła opowiadać, że wyjechała za miasto z tym facetem, którego poznała i spędziła z nim te 3 dni, po tym zjadłyśmy obiad i poszłyśmy na zakupy. Wróciłyśmy około 19, a ja zadzwoniłam do Josha, rozmawialiśmy chyba 3 godziny, a kiedy się rozłączyliśmy wzięłam prysznic i zasnęłam.

Wiem, wiem to jeden wielki shit ale jestem chora i z trudem napisałam ten cholerny rozdział. :/
Na górze podałam Wam linka do strony na facebook'u , na której będę pisała kiedy mniej-więcej dodam rozdziały itp. Mam nadzieję, że się podoba i proszę o komentarze! To naprawdę bardzo mnie motywuje. :) Do następnego! :) ♥

2 komentarze:

  1. Życzę mega szybkiego powrotu do zdrowia byś mogła znowu napisać super rozdział:-* buziaczki

    OdpowiedzUsuń